Wayne Rooney nie daje o sobie zapomnieć. Po fantastycznym golu zdobytym z przewrotki w meczu z Manchesterem City, teraz snajper "Czerwonych Diabłów" znów jest na ustach całej Anglii. Tym razem jednak ze względu na swoje bandyckie zachowanie podczas spotkania z Wigan.
Mecz zakończył się pewną wygraną Manchesteru United (4:0), ale nie wiadomo jak potoczyłyby się losy spotkania, gdyby w 8. minucie sędzia Mark Clattenburg pokazał Rooney'owi czerwoną kartkę. W momencie, gdy przy piłce byli zawodnicy Wigan, rozpędzony Anglik niczym zawodnik MMA uderzył łokciem prosto w twarz Jamesa McCarthy'ego.
Kibice zgromadzeni na DW Stadium momentalnie podnieśli larum domagając się wyrzucenia gwiazdy MU. Za brutalny atak Rooney nie zobaczył jednak nawet żółtej kartki. Decyzja arbitra wydaje się o tyle dziwna, że widział on całe zajście, za które podyktował jedynie rzut wolny dla gospodarzy.
- To jasne, że powinna być czerwona kartka. Kiedy popatrzymy na powtórki, to wyraźnie widać, jak Rooney łokciem uderza w twarz. Wielka szkoda, że sędzia nie wyczuł, że był to faul na czerwoną kartkę - powiedział po meczu menadżer Wigan Roberto Martínez.
Faulem oburzeni są również byli obrońcy Liverpoolu, a obecnie komentatorzy sportowi: Alan Hansen oraz Mark Lawrenson. - Każde ujęcie nie pozostawia wątpliwości co się wydarzyło i czasami po prostu nie można bronić czegoś, co jest nie do obronienia - stwierdził Lawrenson w rozmowie z BBC. - Rooney jest w wielkich tarapatach, nie możesz dyskutować z powtórkami - wtórował mu Hansen.
Te czego nie zrobił sędzia meczu, zrobić może Angielska Federacja. Media już spekulują, że Rooney zostanie zawieszony na kilka meczów, co oznaczałoby, że nie zagra 1 marca w zaległym spotkaniu 18. kolejki Premier League przeciwko Chelsea Londyn.
Wszystko o pilce noznej
niedziela, 27 lutego 2011
środa, 2 lutego 2011
Dyrektor Realu złożył dymisję.Przez Mourinho
Ciąg dalszy konfliktu w Realu Madryt. Dyrektor generalny "Królewskich", Jorge Valdano, złożył dymisję po kolejnej kłótni z trenerem Jose Mourinho. Prezydent Realu Madryt Florentino Perez dymisji Valdano jednak nie przyjął.
Valdano stwierdził, że ma już dość napiętej atmosfery. Chciał też najwyraźniej sprawdzić, jakie notowania ma u Pereza. Przeciąganie liny w Realu trwa w najlepsze...
Valdano może jak na razie spać spokojnie. Prezydent Realu nie przyjął jego dymisji. Cała sprawa miała miejsce w czwartek, jeszcze przed ligowym blamażem Realu w Pampelunie. Valdano poprosił o rozmowę, Perez zaprosił go na obiad do restauracji, w której obaj panowie bardzo często się spotykają. Podczas spotkania ustalono, że Valdano pozostanie dyrektorem "Królewskich" co najmniej do końca trwającego sezonu - informuje "El Periodico". Później dojdzie do kolejnych rozmów. Jak zakończy się cała sprawa zależy w głównej mierze od wyników i sukcesów Realu. Niewykluczone, że odejdzie nie Valdano, a Mourinho, którego konfliktowa natura nie do końca podoba się pracownikom madryckiego giganta. A sam Portugalczyk coraz częściej przebąkuje, że najchętniej wróciłby po sezonie na Wyspy Brytyjskie.
Konflikt pomiędzy dyrektorem a trenerem wybuchł, gdy ten pierwszy nie chciał spełnić życzenia Mourinho. Szkoleniowiec Realu zażądał sprowadzenia do drużyny nowego, klasowego napastnika, za leczącego kontuzję Gonzalo Higuaina. Real to - jak się okazuje - nie skarbonka bez dna, dlatego "The Special One" musiał zadowolić się sprowadzeniem na Santiago Bernabeu Emmanuela Adebayora. Reprezentant Togo został na pół roku wypożyczony z Manchsteru City.
Valdano i Mourinho najchętniej w ogóle by się nie widywali. Dyrektor oficjalnie nie chce jednak potwierdzić, że między nim, a trenerem, dochodzi do niesnasek. Co innego Portugalczyk, który po meczu z Mallorcą, wygranym przez "Królewskich" 1:0, poinformował dziennikarzy, że z Valdano... w ogóle nie zamierza już rozmawiać.
- Wszystkie prośby transferowe będę kierował do prezydenta klubu lub dyrektora wykonawczego Jose Angela Sancheza - oznajmił Mourinho.
Tymczasem w Realu konfliktów jest więcej. Jak informują hiszpańskie media po treningu Realu w szatni pobili się dwaj piłkarze - Pedro Leon i Fernando Gago. Za karę Mourinho nie zabrał obu graczy na rewanżowy mecz półfinału Pucharu Króla z Sevillą.
Valdano stwierdził, że ma już dość napiętej atmosfery. Chciał też najwyraźniej sprawdzić, jakie notowania ma u Pereza. Przeciąganie liny w Realu trwa w najlepsze...
Valdano może jak na razie spać spokojnie. Prezydent Realu nie przyjął jego dymisji. Cała sprawa miała miejsce w czwartek, jeszcze przed ligowym blamażem Realu w Pampelunie. Valdano poprosił o rozmowę, Perez zaprosił go na obiad do restauracji, w której obaj panowie bardzo często się spotykają. Podczas spotkania ustalono, że Valdano pozostanie dyrektorem "Królewskich" co najmniej do końca trwającego sezonu - informuje "El Periodico". Później dojdzie do kolejnych rozmów. Jak zakończy się cała sprawa zależy w głównej mierze od wyników i sukcesów Realu. Niewykluczone, że odejdzie nie Valdano, a Mourinho, którego konfliktowa natura nie do końca podoba się pracownikom madryckiego giganta. A sam Portugalczyk coraz częściej przebąkuje, że najchętniej wróciłby po sezonie na Wyspy Brytyjskie.
Konflikt pomiędzy dyrektorem a trenerem wybuchł, gdy ten pierwszy nie chciał spełnić życzenia Mourinho. Szkoleniowiec Realu zażądał sprowadzenia do drużyny nowego, klasowego napastnika, za leczącego kontuzję Gonzalo Higuaina. Real to - jak się okazuje - nie skarbonka bez dna, dlatego "The Special One" musiał zadowolić się sprowadzeniem na Santiago Bernabeu Emmanuela Adebayora. Reprezentant Togo został na pół roku wypożyczony z Manchsteru City.
Valdano i Mourinho najchętniej w ogóle by się nie widywali. Dyrektor oficjalnie nie chce jednak potwierdzić, że między nim, a trenerem, dochodzi do niesnasek. Co innego Portugalczyk, który po meczu z Mallorcą, wygranym przez "Królewskich" 1:0, poinformował dziennikarzy, że z Valdano... w ogóle nie zamierza już rozmawiać.
- Wszystkie prośby transferowe będę kierował do prezydenta klubu lub dyrektora wykonawczego Jose Angela Sancheza - oznajmił Mourinho.
Tymczasem w Realu konfliktów jest więcej. Jak informują hiszpańskie media po treningu Realu w szatni pobili się dwaj piłkarze - Pedro Leon i Fernando Gago. Za karę Mourinho nie zabrał obu graczy na rewanżowy mecz półfinału Pucharu Króla z Sevillą.
Ikona Manchesteru United zakończyła karierę
Jak podaje serwis BBC obrońca Manchesteru United Gary Neville zakończył piłkarską karierę.
35 letni prawy obrońca przez całe swoje życie był związany z klubem z Old Trafford. W barwach "Czerwonych Diabłów" rozegrał 602 mecze, w których strzelił 7 bramek.
Grając w Manchesterze United wygrał Ligę Mistrzów, 8 razy zdobył mistrzostwo Anglii, sięgnął po 3 Puchary Anglii i 2 Puchary Ligi. Wywalczył również Puchar Interkontynentalny i klubowe MŚ.
W reprezentacji Anglii Gary Neville zagrał w 85 spotkaniach. Wystąpił również na dwóch imprezach mistrzostwa świata (1998, 2006) oraz trzech mistrzostw Europy (1996, 2000, 2004).
Ostatni raz w barwach Manchesteru United wybiegł na murawę 1 stycznia tego roku w wygranym 2-1 ligowym meczu z West Bromwich Albion.
35 letni prawy obrońca przez całe swoje życie był związany z klubem z Old Trafford. W barwach "Czerwonych Diabłów" rozegrał 602 mecze, w których strzelił 7 bramek.
Grając w Manchesterze United wygrał Ligę Mistrzów, 8 razy zdobył mistrzostwo Anglii, sięgnął po 3 Puchary Anglii i 2 Puchary Ligi. Wywalczył również Puchar Interkontynentalny i klubowe MŚ.
W reprezentacji Anglii Gary Neville zagrał w 85 spotkaniach. Wystąpił również na dwóch imprezach mistrzostwa świata (1998, 2006) oraz trzech mistrzostw Europy (1996, 2000, 2004).
Ostatni raz w barwach Manchesteru United wybiegł na murawę 1 stycznia tego roku w wygranym 2-1 ligowym meczu z West Bromwich Albion.
Barcelona dopełniła formalności
W drugim półfinałowym meczu o Puchar Króla Hiszpanii Barcelona pewnie pokonała na wyjeździe Almerię 3:0.
Na prowadzenie "Dumę Katalonii" wyprowadził w 35 minucie meczu, sprowadzony z Sevilli lewy obrońca, Adriano.
W drugiej połowie, grająca na wielkim luzie Barcelona strzeliła gospodarzom jeszcze dwie bramki. Najpierw w 56 minucie po dośrodkowaniu Daniego Alvesa, bramkę głową strzelił Thiago Alcantara.
W 59 minucie gry gospodarze mieli dobrą okazję do strzelenia bramki kontaktowej, jednak w dogodnej sytuacji przestrzelił były gracz Wisły Kraków, Kalu Uche.
Ta sytuacja podrażniła graczy Barcelony, którzy w 66 minucie strzelili bramkę na 3:0. Bramkarza Almerii, uderzeniem w długi róg, z narożnika pola karnego, pokonał Afellay.
Pomimo dużej przewagi "Dumy Katalonii" i wielu okazji do strzelenia gola, wynik nie uległ już zmianie.
Tym samym piłkarze Barcelony pewnie awansowali do finału rozgrywek o Puchar Króla Hiszpanii, pokonując Almerię w dwumeczu aż 8:0!(w pierwszym meczu Barcelona wygrała 5:0)
W finale zmierzą się z Realem Madryt który wygrał 2-0 z Sevillą
Na prowadzenie "Dumę Katalonii" wyprowadził w 35 minucie meczu, sprowadzony z Sevilli lewy obrońca, Adriano.
W drugiej połowie, grająca na wielkim luzie Barcelona strzeliła gospodarzom jeszcze dwie bramki. Najpierw w 56 minucie po dośrodkowaniu Daniego Alvesa, bramkę głową strzelił Thiago Alcantara.
W 59 minucie gry gospodarze mieli dobrą okazję do strzelenia bramki kontaktowej, jednak w dogodnej sytuacji przestrzelił były gracz Wisły Kraków, Kalu Uche.
Ta sytuacja podrażniła graczy Barcelony, którzy w 66 minucie strzelili bramkę na 3:0. Bramkarza Almerii, uderzeniem w długi róg, z narożnika pola karnego, pokonał Afellay.
Pomimo dużej przewagi "Dumy Katalonii" i wielu okazji do strzelenia gola, wynik nie uległ już zmianie.
Tym samym piłkarze Barcelony pewnie awansowali do finału rozgrywek o Puchar Króla Hiszpanii, pokonując Almerię w dwumeczu aż 8:0!(w pierwszym meczu Barcelona wygrała 5:0)
W finale zmierzą się z Realem Madryt który wygrał 2-0 z Sevillą
Premier League
Po porażce z Fulham w Pucharze Anglii (0:4) piłkarze Tottenhamu byli żądni zwycięstwa. W tym sezonie nie jest jednak łatwo wbić bramkę Blackburn Rovers, gdy grają oni na swoim stadionie. Tottenhamowi się to udało, ale skończyło się bardzo skromnym zwycięstwem - Hotspur wygrali 1:0. Mecz rozpoczął się dla Tottenhamu doskonale, bo już w czwartej minucie Hotspur otworzyli wynik spotkania. Gola zdobył Peter Crouch, który wygrał główkowy pojedynek z Christopherem Sambą. Asystę przy golu zaliczył Rafael van der Vaart. Biorąc pod uwagę ostatni wynik tych drużyn - Tottenham wygrał u siebie 4:2 - zapowiadało się, że będzie ciekawie i można było liczyć na festiwal strzelecki.
Ale kto na to liczył, ten się przeliczył. "Koguty" prezentują nadal bardzo przeciętną formę, lecz przerwały przynajmniej passę trzech ligowych meczów bez zwycięstwa. Kibice gości musieli zadowolić się skromnym zwycięstwem swoich pupili.
Niespodziewanie punkty w Birmingham stracił Manchester City. Podopieczni Roberta Manciniego szybko wyszli na prowadzenie po bramce Carlosa Teveza. Gospodarze odpowiedzieli trafieniem Nikoli Zigicia, ale to "The Citizens" prowadzili do przerwy 2:1 po golu Aleksandara Kolarowa. W drugiej połowie goście kontrolowali przebieg spotkania, lecz to Birmingham zdobyło wyrównującą bramkę. City mieli 13 minut na odpowiedź, jednak byli bardzo nieskuteczni.
Liverpool pokonał u siebie Stoke City 2:0. Przy drugiej bramce duży udział miał pozyskany przez "The Reds" kilka dni temu Luis Suarez. Urugwajczyk strzelił po ziemi, a obrońca gości, Andy Wilkinson, zrobił tak nieszczęśliwy wślizg, że zmienił kierunek lotu piłki, która w efekcie trafiła do bramki Stoke. Jedenastka z Liverpoolu zdołała pokonać bramkarza Stoke dopiero po przerwie - w 47. minucie wynik otworzył Raul Meireles.
Birmingham City - Manchester City 2:2 (1:2)
Bramki: Nikola Zigić 23, Craig Gardner 77-k - Carlos Tevez 4, Aleksandar Kolarow 41
Blackburn Rovers - Tottenham Hotspur 0:1 (0:1)
Bramka: Peter Crouch 4
Blackpool - West Ham United 1:3 (1:3)
Bramki: Charlie Adam 42 - Victor Obinna 24, 44, Robbie Keane 37
Bolton - Wolverhampton 1:0
Bramka: Daniel Sturridge 90
Fulham - Newcastle 1:0 (0:0)
Bramka: Damien Duff 67
Liverpool - Stoke City 2:0 (0:0)
Bramki: Raul Meireles 47, Andy Wilkinson 79-samobójcza
Ale kto na to liczył, ten się przeliczył. "Koguty" prezentują nadal bardzo przeciętną formę, lecz przerwały przynajmniej passę trzech ligowych meczów bez zwycięstwa. Kibice gości musieli zadowolić się skromnym zwycięstwem swoich pupili.
Niespodziewanie punkty w Birmingham stracił Manchester City. Podopieczni Roberta Manciniego szybko wyszli na prowadzenie po bramce Carlosa Teveza. Gospodarze odpowiedzieli trafieniem Nikoli Zigicia, ale to "The Citizens" prowadzili do przerwy 2:1 po golu Aleksandara Kolarowa. W drugiej połowie goście kontrolowali przebieg spotkania, lecz to Birmingham zdobyło wyrównującą bramkę. City mieli 13 minut na odpowiedź, jednak byli bardzo nieskuteczni.
Liverpool pokonał u siebie Stoke City 2:0. Przy drugiej bramce duży udział miał pozyskany przez "The Reds" kilka dni temu Luis Suarez. Urugwajczyk strzelił po ziemi, a obrońca gości, Andy Wilkinson, zrobił tak nieszczęśliwy wślizg, że zmienił kierunek lotu piłki, która w efekcie trafiła do bramki Stoke. Jedenastka z Liverpoolu zdołała pokonać bramkarza Stoke dopiero po przerwie - w 47. minucie wynik otworzył Raul Meireles.
Birmingham City - Manchester City 2:2 (1:2)
Bramki: Nikola Zigić 23, Craig Gardner 77-k - Carlos Tevez 4, Aleksandar Kolarow 41
Blackburn Rovers - Tottenham Hotspur 0:1 (0:1)
Bramka: Peter Crouch 4
Blackpool - West Ham United 1:3 (1:3)
Bramki: Charlie Adam 42 - Victor Obinna 24, 44, Robbie Keane 37
Bolton - Wolverhampton 1:0
Bramka: Daniel Sturridge 90
Fulham - Newcastle 1:0 (0:0)
Bramka: Damien Duff 67
Liverpool - Stoke City 2:0 (0:0)
Bramki: Raul Meireles 47, Andy Wilkinson 79-samobójcza
poniedziałek, 31 stycznia 2011
Skandaliczne wydarzenie w meczu Realu Madryt
Real Madryt przegrał z Osasuną Pampeluna 0:1 w niedzielnym meczu Primera Division. Pod koniec spotkania broniącym się gospodarzom pomóc próbowali ... kibice.
W niedzielny wieczór "Królewscy" byli wyraźnie w słabszej dyspozycji. Z ich ataków niewiele wynikało, natomiast w 62. minucie sami stracili gola po precyzyjnym uderzeniu Camunasa.
Real za wszelką cenę próbował doprowadzić do wyrównania, ale przeciwko sobie miał żelazną obronę Osasuny oraz ... niezdyscyplinowanych miejscowych fanów.
Pod koniec spotkania kibice wrzucali na boisko dodatkowe piłki, gdy tylko piłkarze z Santiago Bernabeu zawiązywali groźniejszą akcję pod bramką Osasuny. Dwukrotonie spowodowało to przerwanie gry a "Królewskich" skutecznie wybijało z uderzenia.
Za zachowanie swoich fanów Osasuna z pewnością otrzyma karę finansową.
W niedzielny wieczór "Królewscy" byli wyraźnie w słabszej dyspozycji. Z ich ataków niewiele wynikało, natomiast w 62. minucie sami stracili gola po precyzyjnym uderzeniu Camunasa.
Real za wszelką cenę próbował doprowadzić do wyrównania, ale przeciwko sobie miał żelazną obronę Osasuny oraz ... niezdyscyplinowanych miejscowych fanów.
Pod koniec spotkania kibice wrzucali na boisko dodatkowe piłki, gdy tylko piłkarze z Santiago Bernabeu zawiązywali groźniejszą akcję pod bramką Osasuny. Dwukrotonie spowodowało to przerwanie gry a "Królewskich" skutecznie wybijało z uderzenia.
Za zachowanie swoich fanów Osasuna z pewnością otrzyma karę finansową.
Transfer Carrolla do Liverpoolu bliski
Wszystko wskazuje na to, że jeszcze dziś dojdzie do wielkiego transferu w Premier League. Liverpool spełnił bowiem oczekiwania finansowe Newcastle United i zaoferował 35 milionów funtów za Andy'ego Carrolla. Klub z St. James' Park zaakceptował ofertę.
Wcześniej "Sroki" odrzuciły propozycję Liverpoolu, który dawał za najlepszego strzelca Newcastle 30 milionów.
Andy Carrol w tym sezonie zdobył dla Newcastle już 11 bramek i zanotował 6 asyst. Od końca grudnia leczy kontuzję.
Jeśli transfer angielskiego napastnika, nazywanego następcą Alana Shearera, dojdzie do skutku, będzie to prawdopodobnie oznaczało pożegnanie z Anfield Road Fernando Torresa. Hiszpański mistrz świata ma za 50 milionów funtów przejść do Chelsea Londyn.
Wcześniej "Sroki" odrzuciły propozycję Liverpoolu, który dawał za najlepszego strzelca Newcastle 30 milionów.
Andy Carrol w tym sezonie zdobył dla Newcastle już 11 bramek i zanotował 6 asyst. Od końca grudnia leczy kontuzję.
Jeśli transfer angielskiego napastnika, nazywanego następcą Alana Shearera, dojdzie do skutku, będzie to prawdopodobnie oznaczało pożegnanie z Anfield Road Fernando Torresa. Hiszpański mistrz świata ma za 50 milionów funtów przejść do Chelsea Londyn.
Fernando Torres o krok od Chelsea
Fernando Torres jest już bardzo blisko transferu do Chelsea Londyn. Klub hiszpańskiego napastnika, Liverpool, oficjalnie przyznał, że uzgodnił już cenę, za jaką "El Nino" zostanie sprzedany do klubu ze Stamford Bridge. Teraz Chelsea ma kilka godzin na dojście do porozumienia z Torresem.
Mistrz Europy (2008) i świata (2010) ma kosztować "The Blues" 50 milionów funtów. Jeśli transfer dojdzie do skutku będzie to największa transakcja w historii Premier League - do tej pory najwięcej kosztował Carlos Tevez, który w 2009 roku trafił do Manchesteru City za 47 milionów.
"Liverpool FC potwierdza, że ustalono kwotę, za jaką Fernando Torres odejdzie do Chelsea Londyn. Piłkarz dostał zgodę na rozpoczęcie rozmów z klubem z Londynu" - poinformowały władze LFC na oficjalnej stronie internetowej.
Torres bronił barw "The Reds" od 2007 roku. W 102 meczach zdobył 65 bramek. Na Anfield Road trafił za 20,3 mln funtów z Atletico Madryt. Pieniądze ze sprzedaży Hiszpana Liverpool już praktycznie wydał. Oprócz wspomnianego Carrolla pozyskał w piątek Urugwajczyka Luiza Suareza z Ajaksu Amsterdam za 26 mln funtów.
Torres w 2008 roku wywalczył z reprezentacją Hiszpanii mistrzostwo Europy, a w 2010 - mistrzostwo świata. W narodowych barwach występował 82 razy, strzelił 26 goli.
Mistrz Europy (2008) i świata (2010) ma kosztować "The Blues" 50 milionów funtów. Jeśli transfer dojdzie do skutku będzie to największa transakcja w historii Premier League - do tej pory najwięcej kosztował Carlos Tevez, który w 2009 roku trafił do Manchesteru City za 47 milionów.
"Liverpool FC potwierdza, że ustalono kwotę, za jaką Fernando Torres odejdzie do Chelsea Londyn. Piłkarz dostał zgodę na rozpoczęcie rozmów z klubem z Londynu" - poinformowały władze LFC na oficjalnej stronie internetowej.
Torres bronił barw "The Reds" od 2007 roku. W 102 meczach zdobył 65 bramek. Na Anfield Road trafił za 20,3 mln funtów z Atletico Madryt. Pieniądze ze sprzedaży Hiszpana Liverpool już praktycznie wydał. Oprócz wspomnianego Carrolla pozyskał w piątek Urugwajczyka Luiza Suareza z Ajaksu Amsterdam za 26 mln funtów.
Torres w 2008 roku wywalczył z reprezentacją Hiszpanii mistrzostwo Europy, a w 2010 - mistrzostwo świata. W narodowych barwach występował 82 razy, strzelił 26 goli.
niedziela, 30 stycznia 2011
Sensacyjna porażka Realu
Real Madryt sensacyjnie przegrał z Osasuną Pampeluna 0:1 (0:0) w meczu 21. kolejki Primera Division. W barwach "Królewskich" zadebiutował wypożyczony z Manchesteru City Emmanuel Adebayor.
Od początku spotkania wyraźnie było widać, że podopieczni Jose Mourinho nie są w najwyższej formie. Piłkarze Realu grali wolno, ich akcje był nieskładne i łatwością rozbijane przez obrońców gospodarzy. Osasuna zadowolona z takiego przebiegu gry skupiła się na twardej grze w defensywie. Na przerwę obie drużyny schodziły przy wyniku 0:0.
Po zmianie stron "Królewscy" nadal nie zachwycali. Pojedyncze akcje Cristiano Ronaldo oraz Angela Di Marii nie przynosiły wielkiego pożytku.
Bezsilność Realu w 62. minucie wykorzystał Camunas, który precyzyjnym strzałem pokonał Ikera Casillasa. Po stracie gola Mourinho dokonał trzech zmian wpuszczając na boisko m.in. Emmanuela Adebayora.
Real przegrał 0:1 i po 21. kolejce traci do Barcelony aż siedem punktów.
Osasuna Pampeluna - Real Madryt 1:0 Bramka: Camunas 62
Od początku spotkania wyraźnie było widać, że podopieczni Jose Mourinho nie są w najwyższej formie. Piłkarze Realu grali wolno, ich akcje był nieskładne i łatwością rozbijane przez obrońców gospodarzy. Osasuna zadowolona z takiego przebiegu gry skupiła się na twardej grze w defensywie. Na przerwę obie drużyny schodziły przy wyniku 0:0.
Po zmianie stron "Królewscy" nadal nie zachwycali. Pojedyncze akcje Cristiano Ronaldo oraz Angela Di Marii nie przynosiły wielkiego pożytku.
Bezsilność Realu w 62. minucie wykorzystał Camunas, który precyzyjnym strzałem pokonał Ikera Casillasa. Po stracie gola Mourinho dokonał trzech zmian wpuszczając na boisko m.in. Emmanuela Adebayora.
Real przegrał 0:1 i po 21. kolejce traci do Barcelony aż siedem punktów.
Osasuna Pampeluna - Real Madryt 1:0 Bramka: Camunas 62
sobota, 29 stycznia 2011
Inter szykuje poważną ofertę dla Bale'a
Inter Mediolan chce pozyskać Garetha Bale'a, skrzydłowego Tottenhamu Hotspur. Ubiegłoroczny triumfator Ligi Mistrzów daje za młodego gracza aż 40 milionów funtów.
Inter chciałby, żeby Bale zagrał na San Siro już latem. 40 mln funtów to najwyższa oferta, jaka kiedykolwiek została złożona za gracza w jego wieku i z tym doświadczeniem - informuje "The Guardian".
Kwota 40 mln funtów może zresztą jeszcze wzrosnąć, jeśli Włosi sprowokują do walki o Bale'a Real Madryt. Jose Mourinho nie ukrywa, że jest wielbicielem talentu młodego Walijczyka.
Prezydent Interu Massimo Moratti umieścił Bale'a na szczycie listy piłkarzy, których chciałby pozyskać. Walijczyk zachwycił go świetnymi występami przeciwko Interowi w fazie grupowej Ligi Mistrzów jesienią 2010 roku. Na San Siro Tottenham co prawda przegrał 3:4, ale Bale zdobył hat-tricka. Reprezentant Walii był także wyróżniającą się postacią w Tottenhamie podczas rewanżu, wygranego przez Hotspur 3:1. W obu meczach Bale ogrywał bez litości Maicona, uważanego przez wielu fachowców za najlepszego prawego obrońcę na świecie.
Jeśli Tottenham nie awansuje do Champions League w przyszłym sezonie, Anglikom ciężko będzie zatrzymać Bale'a.
Inter chciałby, żeby Bale zagrał na San Siro już latem. 40 mln funtów to najwyższa oferta, jaka kiedykolwiek została złożona za gracza w jego wieku i z tym doświadczeniem - informuje "The Guardian".
Kwota 40 mln funtów może zresztą jeszcze wzrosnąć, jeśli Włosi sprowokują do walki o Bale'a Real Madryt. Jose Mourinho nie ukrywa, że jest wielbicielem talentu młodego Walijczyka.
Prezydent Interu Massimo Moratti umieścił Bale'a na szczycie listy piłkarzy, których chciałby pozyskać. Walijczyk zachwycił go świetnymi występami przeciwko Interowi w fazie grupowej Ligi Mistrzów jesienią 2010 roku. Na San Siro Tottenham co prawda przegrał 3:4, ale Bale zdobył hat-tricka. Reprezentant Walii był także wyróżniającą się postacią w Tottenhamie podczas rewanżu, wygranego przez Hotspur 3:1. W obu meczach Bale ogrywał bez litości Maicona, uważanego przez wielu fachowców za najlepszego prawego obrońcę na świecie.
Jeśli Tottenham nie awansuje do Champions League w przyszłym sezonie, Anglikom ciężko będzie zatrzymać Bale'a.
Subskrybuj:
Posty (Atom)