Wayne Rooney nie daje o sobie zapomnieć. Po fantastycznym golu zdobytym z przewrotki w meczu z Manchesterem City, teraz snajper "Czerwonych Diabłów" znów jest na ustach całej Anglii. Tym razem jednak ze względu na swoje bandyckie zachowanie podczas spotkania z Wigan.
Mecz zakończył się pewną wygraną Manchesteru United (4:0), ale nie wiadomo jak potoczyłyby się losy spotkania, gdyby w 8. minucie sędzia Mark Clattenburg pokazał Rooney'owi czerwoną kartkę. W momencie, gdy przy piłce byli zawodnicy Wigan, rozpędzony Anglik niczym zawodnik MMA uderzył łokciem prosto w twarz Jamesa McCarthy'ego.
Kibice zgromadzeni na DW Stadium momentalnie podnieśli larum domagając się wyrzucenia gwiazdy MU. Za brutalny atak Rooney nie zobaczył jednak nawet żółtej kartki. Decyzja arbitra wydaje się o tyle dziwna, że widział on całe zajście, za które podyktował jedynie rzut wolny dla gospodarzy.
- To jasne, że powinna być czerwona kartka. Kiedy popatrzymy na powtórki, to wyraźnie widać, jak Rooney łokciem uderza w twarz. Wielka szkoda, że sędzia nie wyczuł, że był to faul na czerwoną kartkę - powiedział po meczu menadżer Wigan Roberto Martínez.
Faulem oburzeni są również byli obrońcy Liverpoolu, a obecnie komentatorzy sportowi: Alan Hansen oraz Mark Lawrenson. - Każde ujęcie nie pozostawia wątpliwości co się wydarzyło i czasami po prostu nie można bronić czegoś, co jest nie do obronienia - stwierdził Lawrenson w rozmowie z BBC. - Rooney jest w wielkich tarapatach, nie możesz dyskutować z powtórkami - wtórował mu Hansen.
Te czego nie zrobił sędzia meczu, zrobić może Angielska Federacja. Media już spekulują, że Rooney zostanie zawieszony na kilka meczów, co oznaczałoby, że nie zagra 1 marca w zaległym spotkaniu 18. kolejki Premier League przeciwko Chelsea Londyn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz